Blues złotego zegarka
a C E a
Poszedłem raz zeznawać w dniu czwartego lipca,
a C E a
Jakiś stary facet o wszystko się mnie pytał,
a C E a
Już prawie miałem płakać, strach za gardło ściskał,
a C E a
Na koniec jeszcze spytał, jaki papier mam w kiblu.
a C E a
Tu złoty masz zegarek, kajdanki i łańcuchy
a C E a
I jeszcze dokumenty, że nie jesteś głupi,
a C E a
A jeśli chcesz, by syn twój karierę jakąś zrobił,
a C E a
Niech przyjdzie tutaj zaraz, by targu z nami dobić.
Pytał w ilu miejscach wcześniej pracowałem,
Za serce się chwycił, gdy „w czterech” - powiedziałem.
Cztery na dwadzieścia lat to przecież śmiech pod słońcem,
Bierzemy tylko takich co z nami są do końca.
Wyciągnął mnie na zewnątrz rząd grobów pokazując,
”Tutaj ich chowamy wapnem zasypując,
Gdy dla nas będziesz robił, słuchać musisz zawsze,
A kiedy zechcesz umrzeć, to zrób to przy herbacie.”
Choć to co opowiadam wydaje się dość dziwne,
Lecz z ręką na sercu przysięgam, jest prawdziwe,
Więc rzekłem im, że przyjąć posady tej nie mogę,
Że tylko zakrwawioną posprzątać chcę podłogę.