Źródło
( h E )x2
h E
Unieś głowę jak źródło,
h E
z niej powstanie kolor
h E
i nazwanie wszechrzeczy,
D Fis
i płynienie porom.
D A
Widzisz, wszystko spełnione,
G D
czas po brzeg nalany
D A
i niebo syte żaru
G Fis
jak złote fontanny.
A wszystko możesz spełnić
od nowa i począć
widowiska w obłokach
tryskające oczom.
I wszystko, co przypomnisz,
będzie jak czas głuchy
nad którym jak nad ciałem
zawirujesz duchem.
Bo kochać znaczy tworzyć,
poczynać w barwie burzy
rzeźbę gwiazdy i ptaka
w łun czerwonych marmurze.
h
03.1980
Krzysztof Kamil Baczyński urodził się 22.01.1921, zmarł 04.08.1944
Pseudonimy (między innymi): Jan Bugaj, Piotr Smugosz, Krzysztof Zieliński, Jan Krzyski.
Uczniem był średnim; choć nie miał szczególnych trudności z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej figurowało „trójek” niż innych stopni. jako ciekawostkę warto dodać, że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka polskiego ocenione zostały jako „dostateczne”.
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie. Matka załamała się zupełnie.
Matka była „najważniejszą kobietą w jego życiu” -- aż do momentu, gdy w wieku lat niespełna dwudziestu jeden (1 grudnia 1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów) poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki. Pobrali się pół roku później.
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej grupy „Płomienie”, ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych, przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.
W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami.
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach, wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -- po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt. „Śpiew z pożogi” (Wydrukowanych na maszynach ojca Barbary - wydzierżawionych po wojnie „Wiedzy”). Od tego czasu każde wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku umysłowego.
Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto „pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni”.
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na całą jego twórczość! - śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około stu(!) wierszy. I to prawie w tajemnicy…
Krzysztof poległ w czwartym dniu Powstania Warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera…
Pseudonimy (między innymi): Jan Bugaj, Piotr Smugosz, Krzysztof Zieliński, Jan Krzyski.
Uczniem był średnim; choć nie miał szczególnych trudności z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej figurowało „trójek” niż innych stopni. jako ciekawostkę warto dodać, że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka polskiego ocenione zostały jako „dostateczne”.
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie. Matka załamała się zupełnie.
Matka była „najważniejszą kobietą w jego życiu” -- aż do momentu, gdy w wieku lat niespełna dwudziestu jeden (1 grudnia 1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów) poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki. Pobrali się pół roku później.
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej grupy „Płomienie”, ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych, przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.
W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami.
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach, wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -- po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt. „Śpiew z pożogi” (Wydrukowanych na maszynach ojca Barbary - wydzierżawionych po wojnie „Wiedzy”). Od tego czasu każde wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku umysłowego.
Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto „pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni”.
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na całą jego twórczość! - śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około stu(!) wierszy. I to prawie w tajemnicy…
Krzysztof poległ w czwartym dniu Powstania Warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera…