Lament
a7/9 e4/6 e9
Nie odmawiaj swego mi schronienia
G* e4/6 H7
I jak matka przytul mnie
e e4/6 h
I nie wtrącaj w otchłań zapomnienia
e A7/9 H7 e9
Niech w Twym sercu znów odnajdę się.
G h e
Tak bezradny i całkiem sam
G a H7
Dla nikogo nie wart nic
e e4/6 e9 (e9 - H7)
Lecz nadzieję ciągle jeszcze mam...
a7/9 e4/6 e9
Nie odmawiaj swego mi schronienia
G* e4/6 H7
I jak ojciec przytul mnie
e e4/6 h
I uwolnij w końcu od cierpienia
e A7/9 H7 e9
Niech w Twym sercu znów odnajdę się.
a7/9 e4/6 e9
Nie odmawiaj swego mi schronienia
G* e4/6 H7
Jak rodzice kochaj mnie
e e4/6 h
I uwolnij wszystkich od cierpienia
e A7/9 H7 e9
Niech w Twym sercu znów odnajdą się.
*
( w tonacji d-mol):
d g d
Nie odmawiaj swego mi schronienia
F g A7
I jak matka przytul mnie
d g a
I nie wtrącaj w otchłań zapomnienia
d g A7 d
Niech w Twym sercu znów odnajdę się.
F a d
Tak bezradny i całkiem sam
F g A7
Dla nikogo nie wart nic
d g d
Lecz nadzieję ciągle jeszcze mam...
d g d
Nie odmawiaj swego mi schronienia
F g A7
I jak ojciec przytul mnie
d g a
I uwolnij w końcu od cierpienia
d g A7 d
Niech w Twym sercu znów odnajdę się.
d g d
Nie odmawiaj swego mi schronienia
F g A7
Jak rodzice kochaj mnie
d g a
I uwolnij wszystkich od cierpienia
d g A7 d
Niech w Twym sercu znów odnajdą się.
*
Á mbeinn féin in Ardaigh Cuan
'N' aice'n tsléibhte úd tá 'bhfad úaim
Ba annamh liom gan dul ar cuairt
Go gleann na gcuach dé Domhnaigh
(Cúrfá)
Agus och och Éire lig is ó
Agus londobh is ó
'Sé mo chroí tá trom agus brónach
Nach tuirseach mise anseo liom féin
Nach n-áirim go chioligh, londubh nó traon
Gealbhán, smólach, naoscadh féin
'S chan aithním féin dé Domhnaigh
Welund tasted misery among snakes.
The stout-hearted hero endured troubles
had sorrow and longing as his companions
cruelty cold as winter - he often found woe
Once Nithad laid restraints on him,
supple sinew-bonds on the better man.
That went by; so can this.
so painful to her heart as her own problem
which she had readily perceived
that she was pregnant; nor could she ever
foresee without fear how things would turn out.
That went by, so can this.
of Geat's lady, that they became countless
so that the painful passion took away all sleep.
That went by, so can this.
the Maring's stronghold; that was known to many.
That went by, so can this.
wolfish mind; he ruled men in many places
in the Goths' realm - that was a grim king.
Many a man sat surrounded by sorrows,
misery his expectation, he often wished
that the kingdom would be overcome.
That went by, so may this.
He grows gloomy in his mind and thinks of himself
that his share of troubles may be endless.
He can then consider that throughout this world
the wise Lord often brings about change
to many a man, he shows him grace
and certain fame; and to some a share of woes.
That for a time I was the Heodenings' poet,
dear to my lord - my name was "Deor".
For many years I had a profitable position,
a loyal lord until now that Heorrenda,
the man skilled in song, has received the estate
which the warriors' guardian had given to me.
That went by, so can this.
Kcęć wam skorżyć krwawą głowę;
Usłyszycie moj zamętek,
Jen mi się [z]stał w Wielki Piątek.
Pożałuj mię, stary, młody,
Boć mi przyszły krwawe gody.
Jednegociem Syna miała
I tegociem ożalala.
Zamęt ciężki dostał się mie, ubogiej żenie,
Widzęć rozkrwawione me miłe narodzenie;
Ciężka moja chwila, krwawa godzina,
Widzęć niewiernego Żydowina,
Iż on bije, męczy mego miłego Syna.
Rozdziel z matką swoją rany.
A wszakom cię, Synku miły, w swem sercu nosiła,
A takież tobie wiernie służyła.
Przemów k matce, bych się ucieszyła,
Bo już jidziesz ode mnie, moja nadzieja miła.
Synku, bych cię nisko miała,
Niecoć bych ci wspomagała.
Twoja główka krzywo wisa, tęć bych ja podparła,
Krew po tobie płynie, tęć bych ja utarła,
Picia wołasz, picia-ć bych ci dała,
Ale nie lza dosiąc twego świętego ciała.
O anjele Gabryjele,
Gdzie jest ono twe wesele,
Cożeś mi go obiecował tak barzo wiele
A rzekący: "Panno, pełna jeś miłości!"
A ja pełna smutku i żałości.
Spróchniało we mnie ciało i moje wszytki kości.
Proścież Boga, wy miłe i żądne maciory,
By wam nad dziatkami nie były takie to pozory,
Jele ja, nieboga, ninie dziś zeźrzała
Nad swym, nad miłym Synem krasnym,
Iż on cirpi męki nie będąc w żadnej winie.
Nie mam ani będę mieć jincgo,
Jedno ciebie, Synu, na krzyżu rozbitego.
Podstawową różnicą między utworami, warunkującą wszystkie inne jest układ podmiot-adresat, a co za tym idzie sytuacja liryczna. Podmiotem lirycznymBogurodzicy jest zbiorowość ludzka, adresatem zaś w I zwrotce Maryja, w II – Jezus za pośrednictwem Jana Chrzciciela. Całość utworu ma formę modlitwy. Pierwsza zwrotka to modlitwa skierowana do Matki Bożej z prośbą o wstawiennictwo u Chrystusa w celu wyjednania wiernym obfitych łask. W zwrotce drugiej podmiot liryczny, powołując się na Jana Chrzciciela, zwraca się do Chrystusa, by wysłuchał modlitw wiernych i dał im to, o co proszą – szczęśliwe życie na świecie, a po śmierci możliwość pobytu w raju. Obecność w utworze trzech adresatów – Maryi, Jana Chrzciciela i Chrystusa przypomina wzorzec ikonograficzny, charakterystyczny dla kościoła wschodniego - deesis. Według niego majestatycznie wyobrażony Chrystus - Władca (Gospodzin) występuje w asyście Matki Boskiej i Jana Chrzciciela, którzy pełnią funkcję pośredników między Bogiem a człowiekiem.
Lament (Tadeusz Różewicz )
Zwracam się do was kapłani
nauczyciele sędziowie artyści
szewcy lekarze referenci
i do ciebie mój ojcze
Wysłuchajcie mnie.
Nie jestem młody
niech was smukłość mego ciała
nie zwodzi
ani tkliwa biel szyi
ani jasność otwartego czoła
ani puch nad słodką wargą
ni śmiech cherubiński
ni krok elastyczny
Nie jestem młody
niech was moja niewinność
nie wzrusza
ani moja czystość
ani moja słabość
kruchość i prostota
mam lat dwadzieścia
jestem mordercą
jestem narzędziem
tak ślepym jak miecz
w dłoni kata
zamordowałem człowieka
i czerwonymi palcami
gładziłem białe piersi kobiet.
Okaleczony nie widziałem
ani nieba ani róży
ptaka gniazda drzewa
świętego Franciszka
Achillesa i Hektora
Przez sześć lat
buchał z nozdrza opar krwi
Nie wierzę w przemianę wody w wino
nie wierzę w grzechów odpuszczenie
nie wierzę w ciała zmartwychwstanie
Na cmentarzach źle się dzieje
Zmarli płaczą wicher wieje
Opuszczeni w samotności
Chodzą smutni gubią kości
Niepotrzebni, nieśmiertelni
Rozbitkowie wysp trumiennych
Płacz i lament wśród pomników
Nikt nie kocha nieboszczyków
Nikt nie kocha, nikt nie szlocha
Że już zmarli to wynocha!
Że już zmarli, że nieżywi
Krzyże proste wiatr pokrzywił
Kiedyś umrę wiem na pewno
I co wtedy będzie? ze mną
Kto mnie zechce, kto wysłucha
Kto pokocha jako trupa?
Ciężko zmarłym w wilczych skórach
Chodzą po wsiach twarz ponura
Nikt nie kocha, nikt nie szlocha
Że już zmarli, To wynocha!
Takie życie mają zmarli
Tylko przez to, że pomarli