By do biura dostać się
(h)
h Fis7
By do biura dostać się, zakupiłem brykę tę
Fis7 h
Napęd przedni moc mu da, tak jak halny mknę raz, dwa
h Fis7
To był lipiec, może nie, jak wół nadymałem się
Fis7 h
Tak jak burżuj puszę się, bo posiadam auto swe
e h
Lecz przyszedł wrzesień na wojnę mnie wysłali
Fis7 h
Wracałem tu w kwartały trzy
e h
I jedenaście koni mi zabrali
e A G Fis7
„Verboten…nein!!!” usłyszałem krzyk
By do biura zdążyć już więc kupiłem motor, cóż
On czterdziechą mknie raz, dwa i niebrzydka sztuka ta
Wierzchem na nim, kiedym pruł, nadymałem się jak wół
Tak jak burżuj puszę się, gdy w rewiry wracam swe
Benzyny lałem ot, co kot napłakał
Ktoś uznał, że za dużo ciut
I pozwolenie odebrano, czort wykrakał
Musiałem opchnąć ten mój cud
By do biura dotrzeć już, wnet kupiłem rower, cóż
Śliczny, z niklu, łańcuch ma, komplet kluczy: raz i dwa
Dumny byłem z tych z dwóch kół, nadymałem się jak wół
Tak jak burżuj puszę się, bo posiadam cudo te
I chociaż tuzin miałem ich bez mała
Zwijano mi co miesiąc je
A każda tyle co citroen kosztowała
Popadłem w biedę – z kasą źle
By do biura dotrzeć już w metro się przesiadłem, cóż
Trzeba przyznać tanie jest, w zimie ciepło, grzeją fest
Jadę metrem, stukot kół, nadymałem się jak wół
Tak jak burżuj puszę się, gdy w rewiry wracam swe
Lecz oszczędności światła, z prądem krucho
Stacje na klucz zabito: trach!!
Już wkrótce linię tę zamknięto na głucho
Do odwołania. Zgroza, strach!!!
By do biura zdążyć już, buty założyłem, cóż
Cztery razy w tę i w tę na swych nogach w kółko mknę
Już przecinam Paryż w pół. Nadymałem się jak wół
Nadwyrężam ciało swe by widoki zgłębiać te
Niestety, wkrótce buty drą się niemożliwie!
Załamał szewc swe ręce dwie
Ale ja człowiek o naturze przenikliwej
Już wiem, zreflektowałem się:
Czas od jutra uczyć się, bo na głowie stanąć chcę
Że nie pójdę nigdzie? Cóż! Lecz oszczędzę buty już
Świat zobaczę stąd do chmur. Śmiesznie spojrzeć a rebours*?
Fis7 h G A Fis7 h
Nic nie stracę, śmiech nie w smak. Życie kontemplujesz wspak
Urodzony w 1966 r. Mieszka w Warszawie. Z wykształcenia jest historykiem, z pasji publicystą. Pisuje także wierszyki dla dzieci. Przetłumaczył poetycko na język polski
Sim Fa #7
Pour me rendre à mon bureau, J'avais acheté une auto
Sim
Une jolie traction avant, Qui filait comme le vent
Fa#7
C'était en juillet 39, Je me gonflais comme un bœuf
Sim
Dans ma fierté de bourgeois, D'avoir une voiture à moi
Mim Sim Fa#7 Sim
Mais vint septembre et je pars pour la guerre, Huit mois plus tard, en revenant
Mim Sim Mim La Sol Fa#7
Réquisition d'ma onze chevaux légère, « Streng verboten » provisoirement
A cheval sur mon teuf-teuf, Je me gonflais comme un bœuf
Dans ma fierté de bourgeois, De rentrer si vite chez moi
Elle ne consommait presque pas d'essence, Mais presque pas, c'est encore trop
Voilà qu'on me retire ma licence, J'ai du revendre ma moto
Un très joli tout nickelé, Avec une chaîne et deux clés
Monté sur des pneus tout neuf, Je me gonflais comme un bœuf
Dans ma fierté de bourgeois, D'avoir un vélo à moi
J'en ai eu coup sur coup une douzaine, On m'les volait périodiquement
Comme chacun d'eux valait le prix d'une Citroën, Je fus ruiné très rapidement
Ca ne coûte pas très cher, Et il y fait chaud l'hiver
Alma, Iéna et Marbœuf, Je me gonflais comme un bœuf
Dans ma fierté de bourgeois, De rentrer si vite chez moi
Hélas par économie de lumière, On a fermé, bien des stations
Et puis ce fût, ce fût la ligne toute entière, Qu'on supprima sans rémission
Et j'ai fait quat' fois par jour, L'trajet à pieds aller r'tour
Les Tuileries, le Pont Neuf, Je me gonflais comme un bœuf
Fier de souffrir de mes cors, Pour un si joli décor
Hélas bientôt je n'aurai plus d'gaudasses, Le cordonnier, ne r'ssemelle plus
Mais en âme prudente et perspicace, Pour l'avenir j'ai tout prévu
J'irai pas très vite bien sûr, Mais je n'us'rai plus d'chaussures
J'verrai l'monde de bas en haut, C'est peut-être plus rigolo
Sim La Sol Fa#7 Sim
J'y perdrai rien par surcroît, Il est pas drôle à l'endroit.