Śmiech
G a
Bardzo śmiesznie jest umierać
C G
Kiedy żyć byś chciał
C G
Nosić miano Oliviera
a H7 e
Kiedy jesteś Brown
Jak zabawnie chcieć i nie móc
Lub nie chcieć i móc
Dziś Romulus jutro Remus
Jutro trup dziś wódz
Chciałbyś lecieć za widnokrąg
Miasto Ci się śni
Czemu żyć chcesz Pinokio
W korowodzie złych dni
Bardzo śmiesznie wstawać rano
Kiedy spać byś chciał
I z twarzyczką zapłakaną
Wychodzić na raut
Jak zabawnie myśleć o czymś
Kiedy braknie słów
Prosto z pełni w sen wyskoczyć
W roześmiany nów
Chciałbyś słońca - musisz moknąć
Myśląc - w to mi graj
Nie umieraj Pinokio
Jeszcze jedną noc trwaj
Gintrowski, Kaczmarski, Łapiński - Śmiech (Live)
Śmiech - Przemysław Gintrowski
Przemysław Gintrowski – polski kompozytor i muzyk.
Urodzony 21 grudnia 1951, ukończył VI Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Reytana w Warszawie (1969), w którym działał w szkolnym zespole muzycznym "Między niebem a ziemią" (m.in. ze Stanisławem Krupowiczem), i studia na Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej z tytułem inżyniera (1973).
Debiutował w 1976 roku na przeglądzie w warszawskiej Riwierze piosenką Epitafium dla Sergiusza Jesienina. Niedługo później, w 1979 roku, wspólnie z Jackiem Kaczmarskim i Zbigniewem Łapińskim stworzyli trio i przygotowali program poetycki Mury. Tytułowa piosenka programu, Mury, oparta na utworze katalońskiego barda Lluisa Llacha L'Estaca – stała się nieformalnym hymnem "Solidarności" i symbolem walki z reżimem. Kolejne programy, jakie stworzyli w tym składzie to Raj i Muzeum.
Wraz z wprowadzeniem stanu wojennego w grudniu 1981 Trio rozpadło się – Jacek Kaczmarski pozostał na emigracji we Francji, a Gintrowski rozpoczął samodzielną działalność artystyczną. Zadebiutował jako kompozytor muzyki filmowej – przez następne dziesięć lat stworzył muzykę do ponad dwudziestu filmów fabularnych i seriali. Koncertował poza oficjalnymi scenami (m.in. w pomieszczeniach warszawskiego Muzeum Archidiecezji), a wykonania studyjne jego piosenek nagrywane nieoficjalnie (w trakcie realizacji nagrań muzyki do filmu Matka Królów nielegalnie nagrał w studio państwowej telewizji płytę Pamiątki, a później w podobny sposób utrwalony został program Raport z oblężonego miasta w studio warszawskiej Akademii Muzycznej), wydawane były w drugim obiegu. Życie codzienne Gintrowskiego było całkowicie podporządkowane działalności podziemnej, przykładem dyspozycyjności była gotowość do prowadzenia koncertów organizowanych ze względów bezpieczeństwa jedynie z kilkugodzinnym wyprzedzeniem.
Piosenki Gintrowskiego opierały się na tekstach Jacka Kaczmarskiego, Zbigniewa Herberta, Tomasza Jastruna, Krzysztofa Marii Sieniawskiego, Jerzego Czecha, Tadeusza Nowaka i Marka Tercza.
W latach 80. nawiązał współpracę z Krystyną Jandą, przygotowując autorski spektakl Kamienie, opowiadający nieznane lub inaczej odczytane losy znanych historycznych postaci. Spektakl w planowanej formie nigdy nie został wystawiony, jednak Janda zdobyła nagrodę na Festiwalu w Opolu za wykonanie jednej z jego piosenek. Po 1989 roku podjął ponowną próbę realizacji spektaklu, tym razem z Joanną Trzepiecińską – ostatecznie Kamienie w okrojonej wersji (dotyczącej wyłącznie męskich bohaterów) zrealizował samodzielnie jako koncert.
Publiczność masowa poznała go jako autora głośnej (w obu znaczeniach tego słowa) muzyki do filmu Matka Królów, a później dużo lżejszej muzyki do serialu Stanisława Barei Zmiennicy. Jest też twórcą muzyki do licznych filmów i spektakli teatralnych. Współcześnie kojarzony przez młode pokolenie głównie z Kołysanką do filmu Tato Macieja Ślesickiego .
Na początku lat 90. XX wieku angażował się w popieranie działań politycznych ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy, był także zdecydowanym zwolennikiem lustracji i rozliczenia komunistów. Skomponował w tym okresie m.in. piosenkę do wiersza Antoniego Słonimskiego Modlitwa o szarfę i trunek, nawiązującą do lustracji, którą, jak mówił, "mamy moralne prawo przeprowadzić, jednocześnie mając moralny obowiązek odstąpienia od wykonania kary".
Krzysztof Maria Sieniawski
Poeta, prozaik, w latach 70. związany z ruchem studenckim, pierwszy chronologicznie poeta związany z Przemysławem Gintrowskim, najlepiej znany z tekstów piosenek wykonywanych przez P. Gintrowskiego i J. Kaczmarskiego w programie "Mury".
wspomnienie o Krzysztofie
Z Krzysztofem poznaliśmy się w latach 60-tych w Wisełce koło Międzyzdrojów - małej, cichej nadmorskiej wiosce. Nasze rodziny jeździły tam corocznie na wakacje. Obecnie nie ma śladu po naszym uroczym letnisku na ulicy Leśnej 3. W miejscu domu i zabudowań państwa Lebiedziewskich rośnie trawa.
U naszych gospodarzy wypoczywali państwo Woźniczkowie - też z Warszawy, no i my - trzy siostry z Poznania. To były wspaniałe, beztroskie lata. Myślę, że na każdego z nas miał wpływ urok tamtego miejsca. Sentyment do morza, do wisełkowskich i okolicznych jezior, w ogóle do tamtych miejsc został nam na całe życie.
Krzysztof nieco odstawał od nas, nie brał raczej udziału we wszystkich zabawach, był bardziej spokojny, może bardziej nastawiony refleksyjnie do życia.
W późniejszym czasie miał dla mnie dużo sympatii co zaowocowało dość długą korespondencją. W listach opowiadaliśmy sobie o różnych sprawach, między innymi o lekturach (bo to były czasy szkolne), o Warszawie (dostałam wiele pocztówek ze szczegółowymi opisami). W zasadzie w każdym liście były wiersze. Pisane bardzo drobnym pismem były prawie nie do odczytania. Mam je wszystkie, nieco pożółkłe ale całe, a przeszły ze mną parę przeprowadzek. I wiele zdjęć z dzieciństwa!
Kiedy byłam już mężatką i miałam dwójkę dzieci Krzysiek odwiedził nas w Poznaniu. Odwiedził również moich rodziców gdzie przenocował. Do nocy toczyły się długie rozmowy. Mój ojciec też bardzo lubił z nim rozprawiać.
Spotkaliśmy się jeszcze raz we Wisełce gdzie pojechałam na wakacje z córką i kuzynką. To była dopiero uczta! Całe dnie spędzałyśmy nad morzem, a wieczorami do późnej nocy Krzysiek recytował swoje wiersze. Jak on je mówił! To był rodzaj magii, tak że magiczne stawało się miejsce w którym się znajdowałiśmy. Za kotarą w przejściowym pokoju u państwa Lebiedziewskich zapalaliśmy świece (jeszcze były modne) i zaczynało się misterium. Krzysiek miał piękną barwę głosu, jakąś urokliwą głębię. Słuchałyśmy go jak zauroczone i wracałyśmy do rzeczywistości z ociąganiem. Zabierał nas ze sobą w swój świat, słowami, tajemniczą atmosferą, rytmem. Nie słyszałam go już potem nigdy.
Bardzo chciałabym nawiązać jakiś kontakt z jego rodziną i może przekazać im zdjęcia Krzysia z dzieciństwa. Myślę że będą to dla nich cenne pamiątki. Nie wiem też nic o nim, podobno miał żonę. Jestem też ciekawa co słychać u pani Sieniawskiej czy u państwa Woźniczków. Nie mogę trafić na ich ślad.
Często wspominamy z siostrami czasy młodości, Wisełkę i ludzi z nią związanych.
Krzysztof nieco odstawał od nas, nie brał raczej udziału we wszystkich zabawach, był bardziej spokojny, może bardziej nastawiony refleksyjnie do życia.
W późniejszym czasie miał dla mnie dużo sympatii co zaowocowało dość długą korespondencją. W listach opowiadaliśmy sobie o różnych sprawach, między innymi o lekturach (bo to były czasy szkolne), o Warszawie (dostałam wiele pocztówek ze szczegółowymi opisami). W zasadzie w każdym liście były wiersze. Pisane bardzo drobnym pismem były prawie nie do odczytania. Mam je wszystkie, nieco pożółkłe ale całe, a przeszły ze mną parę przeprowadzek. I wiele zdjęć z dzieciństwa!
Kiedy byłam już mężatką i miałam dwójkę dzieci Krzysiek odwiedził nas w Poznaniu. Odwiedził również moich rodziców gdzie przenocował. Do nocy toczyły się długie rozmowy. Mój ojciec też bardzo lubił z nim rozprawiać.
Spotkaliśmy się jeszcze raz we Wisełce gdzie pojechałam na wakacje z córką i kuzynką. To była dopiero uczta! Całe dnie spędzałyśmy nad morzem, a wieczorami do późnej nocy Krzysiek recytował swoje wiersze. Jak on je mówił! To był rodzaj magii, tak że magiczne stawało się miejsce w którym się znajdowałiśmy. Za kotarą w przejściowym pokoju u państwa Lebiedziewskich zapalaliśmy świece (jeszcze były modne) i zaczynało się misterium. Krzysiek miał piękną barwę głosu, jakąś urokliwą głębię. Słuchałyśmy go jak zauroczone i wracałyśmy do rzeczywistości z ociąganiem. Zabierał nas ze sobą w swój świat, słowami, tajemniczą atmosferą, rytmem. Nie słyszałam go już potem nigdy.
Bardzo chciałabym nawiązać jakiś kontakt z jego rodziną i może przekazać im zdjęcia Krzysia z dzieciństwa. Myślę że będą to dla nich cenne pamiątki. Nie wiem też nic o nim, podobno miał żonę. Jestem też ciekawa co słychać u pani Sieniawskiej czy u państwa Woźniczków. Nie mogę trafić na ich ślad.
Często wspominamy z siostrami czasy młodości, Wisełkę i ludzi z nią związanych.
28 grudnia 2007
Epitafium dla Jesienina
|
Wściekła się wielka niedźwiedzica
I lecą z pyska płaty piany Samotny szczeniak do księżyca Zanosi jazgot obłąkany Po mlecznej drodze wóz się toczy Turkocze za nim piąte koło Sponad zodiaku o północy Ze mną ptak, ryba i dziwoląg I Ruś cerkiewna, Ruś dawnej wiary Szumi pomoriem w riazańskiej duszy Huczy po karczmach krwawym pożarem I Twoje brzozy pali, Sergiuszu Brzozo wędrowna, czemu się śnisz I tak cię zrąbią dla mnie na krzyż Chato rodzinna płyń tam, gdzie kres Niech się dzwoneczek śmieje do łez Ryczy lew ranny ponad głową Bliźnięta płyną rzeką modrą Byk galopuje łąką płową I pręży się na wadze skorpion Tętni przez łąki koziorożec Strzelec go tropi nieustannie I płynie wodnik po jeziorze Po utopionej płacze pannie I Ruś jak panna niech płacze po nim Święta Łagoda zejdzie do ziemi Na bruku Moskwy klon oszroniony Biblijny prorok - Sergiusz Jesienin Riazańska matko skąd w oczach łzy Karczemne szczęście, samogon, dym Moskwo karczemna, płyń za mną, płyń Pokochał zodiak riazański syn Otwórzcie mi, stróże anieli Błękitne podwoje dni O północy anioł w bieli Z moim wiernym koniem znikł Koń mój Bogu niepotrzebny Koń mój siła ma i moc Słyszę, gryzie łańcuch srebrny Rży żałośnie w głuchą noc Widzę, pędzi wśród zamieci Targa gniewnie gruby sznur Jak z miesiąca z niego leci Sierść bułana w kłęby chmur Tutaj Jesienin w najśmieszniejszej z gier Wybiegał w błękit zza karczemnej Moskwy Riazańską łąką zakwitł w "Angleterre" Sen pożegnalny, ostatni oktostych Pomódl się, pomódl za Jesienina Przeżegnaj wszystkie dalekie drogi Wychyl wieczorem czareczkę wina Ostatnie grosze rozdaj ubogim Nie pragnął krzyku, odpoczynek snił W sekundzie się przeżywał od nowa A potem długo waliła do drzwi Zniecierpliwiona służba hotelowa Podróżną sakwę zarzuć na ramię Wyjdź na gościniec do bramy nieba Słyszysz, jak tętni przez śnieżną zamieć Księżyc na nowiu, bułany źrebak Weszli, krzyknęli, a jeden się bał Bo spoza okien milczące niebiosa A tam na stole, gdzie Jesienin stał Snuł się powoli dymek z papierosa Słyszysz, jak woła każdego ranka Wiatr myszkujący po połoninach Leci w dal z wiatrem rżenie bułanka Pomódl się, pomódl za Jesienina
(Krzysztof Maria Sieniawski)
|
27 września 2007
A jednak coś po nas zostanie
|
A jednak coś po nas zostanie
Czas zatrzyma na chwile Twarz rozluźni zasłuchanie I spokój da gdy niepokoi tyle A jednak coś po nas zostanie Co może jest dobre A jednak po nas coś zostanie Choćby ta cisza wyrzeźbiona słowem
(Krzysztof Maria Sieniawski)
(Tekst "wspomnienie o Krzysztofie" (Krzysztofie Marii Sieniawskim) pochodzi ze strony internetowej pt. NASZA CHOMICZÓWKA . Wspomnienie zostało napisane dla "naszej Chomiczówki" w 2008 roku i tam też zostało opublikowane.
http://www.naszachomiczowka.pl/
http://www.naszachomiczowka.pl/index.php?menu=chomipedia&submenu=sieniawski )
|